06.05.2014 r.
Odwrotna strona medalu
ROZWADNIANIE SPÓŁDZIELCZOŚCI
Im bliżej do finiszu prac Komisji Nadzwyczajnej i przygotowania projektu ustawy spółdzielczej, tym więcej niepokojów o model spółdzielczości, jaki będzie jej narzucony. W zasadzie nie ukrywa się, że obok przepisów o znaczeniu funkcjonalnym, ustawa ma też przesłanki do ostatecznego, jak się czasem mówi wyciągnięcia spółdzielczości z PRL. Są to wizje mające niewiele wspólnego
z budowaniem systemu dla spółdzielni w gospodarce rynkowej, troski o spółdzielczą kondycję ekonomiczną.
Spółdzielczość w tych kalkulacjach uważana jest czasem za bastion, który nie poddał się liberalnemu przewietrzeniu, z wyjątkiem może działkowców. Symbolem zmian który potrzebny jest zapowiadanej rewolucji, jest radykalne ograniczenie władzy kadr kierowniczych, wybieranych w spółdzielniach, czyli prezesów.
Ten urojony problem kładzie się cieniem na całej dyskusji wokół realnych problemów spółdzielczości, dziś i w nadchodzących latach. Można konstruować bowiem różne przepisy szczegółowe i one istoty spółdzielczości nie zmienią. Wystarczy jednak kilka dwu-trzyzdaniowych zapisów, by obecny system spółdzielczy wywrócić.
To zwłaszcza istnienie oraz usytuowanie lustracji, zakaz pełnienia funkcji w organach samorządowych spółdzielczości - związkach rewizyjnych i Krajowej Radzie - przez członków zarządów spółdzielni. Wprowadzone już przekształcenie spółdzielni w spółki, zniesienie kongresów spółdzielczości, podcięcie ekonomiczne struktur zrzeszeniowych spółdzielni przez odebranie im wykonywania lustracji,
z utrzymaniem zakazu prowadzenia działalności gospodarczej. Flagowym hasłem rewolucjonistów skierowanym do mieszkaniówki, jest przymus przekształcania spółdzielni we wspólnoty.
Reformatorów drażni już sam termin ruch spółdzielczy, więc jego wyrazistość postanowili rozwodnić
i rozcieńczyć. Zaciera się różnice między spółdzielniami a innymi formami gospodarowania, jak spółki handlowe, ułatwiając przekształcenia ustawą. Międzynarodowe zasady spółdzielcze przyjęte przez Międzynarodowy Związek w 1995 r. w Manchesterze traktuje się nie jako źródło prawa krajowego dla spółdzielni, tylko zbiór luźnych wytycznych, które nie wiążą krajowego ustawodawcy. Rozwodnione w ten sposób zasady zacierają spółdzielczą tożsamość.
Obok rozcieńczania spółdzielczych zasad i tożsamości, okazją osłabiania potencjału i znaczenia spółdzielni jest przeregulowanie powstającego prawa. Już nie tylko drobiazgowo ustala się sposób potraktowania protokołu z lustracji przez spółdzielnię, ale też klasowo-war-stwowy skład organów przedstawicielskich spółdzielczości, by użyć dawniejszego określenia, które w projekcie ustawy ma się znowu dobrze.
Wizjonerzy próbujący od kilku lat dokonać przez ustawę spółdzielczej rewolucji, wymyślili podział spółdzielców na warstwy, wzorem kastowości w Indiach. To kasta wypasionych jakoby kadr zwłaszcza prezesów, i upośledzona biedota-gołota czyli warstwa członkowska. Pomysł zaczerpnięto z poprzedniej stratyfikacji społeczeństwa na robotników, chłopów oraz inteligencję pracującą, lub 200 lat wcześniej podziałów na króla, magnaterię, szlachtę i pospólstwo.
Pod względem współczesnej wiedzy podział spółdzielców na prezesów i tzw. szarych członków jest przejawem tandety socjologicznej i umysłowej. Obecne teorie operują pojęciami zbiorowymi klasy średniej, warstwy menedżerów i pracowników, biurokracji wyższego rzędu - białych kołnierzyków
i wykształconych pracowników - kołnierzyków niebieskich.
W dobie powszechnej w kraju deregulacji zawodów i ograniczania różnorodnych przepisów, pomysł na szczegółowe uregulowanie w ustawie spółdzielczej wskaźników dla składu organów samorządowych, połączonych skomplikowanymi nićmi z prawem do wykonywania lustracji, idzie wyraźnie pod prąd deregulacji. A Rząd i Sejm przyjmują już czwarty pakiet w tym zakresie.
Koncepcja rozdzielenia w organach samorządowych praw członków szeregowych i osób pełniących funkcje w zarządach, nie uwzględnia mobilności społecznej. Czyli przepływów między kadrą kierowniczą a członkami. Prezes może przecież i tak bywa, ponownie zostać zwykłym członkiem spółdzielni, a członek być wybranym na funkcję w zarządzie. Ale wtedy zostanie ukarany zakazem wyboru do rady związku. Kwestie te ustala jasno Konstytucja RP, o prawie obywatela do biernego
i czynnego prawa wyborczego, czyli wybierania i bycia wybieranym.
Powyższe ograniczenia zapisywane w projekcie ustawy biorą się z głębokiej nieufności, inni mówią urazu do kadr kierowniczych spółdzielni, nie tylko mieszkaniowych. Pomysły te zakładają totalną nieuczciwość kadr, którym trzeba nieustannie patrzeć na ręce i utrzymywać wobec nich system karny. - Gdy będziesz jako członek zarządu w innym samorządzie - natychmiast się dóbr nachapiesz; jak zlustrujesz sąsiednią spółdzielnię - wykonasz to po kolesiowsku - przekonują twórcy zapisów. Jest to podejście obraźliwe i tendencyjne wobec kadr spółdzielczych i członków, którzy ich na te funkcje powołują.
Na koniec apel do entuzjastów rozwadniania spółdzielczości i przeregulowania jej życia: zostawmy te sprawy do ustalenia w statutach spółdzielni. Już grecki filozof przed nową erą głosił, że lud swą mądrością wie najlepiej. Współcześnie dodajmy - także lud spółdzielczy.
podał: OBSERWATOR
Ps. Autor jest redaktorem naczelnym dwutygodnika Kurier Spółdzielczy