01.10.2019
Z kraju
TAJEMNICE ALTANY ŚMIETNIKOWEJ
Segregujemy odpady, bo powiedziano nam, że tak trzeba. Aby ograniczyć przyrost hałd na wysypiskach, oszczędzać energię, odzyskać surowce naturalne. Tylko ile jest w tym prawdy, ile propagandy.
Znacznie prostszym wyjściem niż doskonalenie skomplikowanego systemu odbioru
i segregacji odpadów byłoby konsumowanie ich i wyrzucanie z umiarem. Obywatele świadomi i nastawieni heroicznie mogą na początek pić wodę z kranu (kiedyś robiliśmy to wszyscy), która dzisiaj posiada w wielu miejscach doskonałą jakość, zamiast picia wody butelkowanej w plastikach, używać pieluch wielorazowych zamiast jednorazowych i do podobnego zachowania namawiać innych.
- Statystyczny Polak produkuje ponad 300 kg odpadów rocznie, wszystkie gospodarstwa domowe ok. 12,5 mln ton. Społeczeństwo wyrzuca coraz więcej wraz ze wzrostem zamożności. Tyle co obywatele starej Unii Europejskiej, około pół tony w roku wytwarzają już mieszkańcy dużych i średnich miast w Polsce. Tyle, że ostatnio nie potrafimy skutecznie zmniejszyć rosnącej objętości naszych wyrzucanych pozostałości. W 2018r. do recyklingu (odzyskania materiału) trafiło to raptem 19 proc. odpadów komunalnych. Według fachowców kondycja systemu ich odzysku jest tragiczna.
- W obrocie odpadami nie używa się słowa śmieci. Chyba po to by nie deprecjonować wartości drzemiącej w odpadzie i w pracy tych, którzy próbują ją odzyskać.
Zbiórkę w Polsce organizują gminy, pobierają opłatę od mieszkańców, urządzają przetargi na odbiór, zlecając go wyspecjalizowanym firmom – komunalnym
i prywatnym. Odpady muszą trafić do instytucji, które je sortują, spalają, składują itp. Dopiero gdzieś na końcu jest tajemniczo brzmiący recykler, przedsiębiorca zajmujący się esencją recyklingu – przetwarzaniem odzyskanych surowców w materiał nadający się do ponownego wykorzystania. I jak w łańcuchu – system działa sprawnie, na ile mocne są jego ogniwa. Niestety, nie udało się jeszcze zrealizować celów rewolucji śmieciowej sprzed kilku lat. Ujarzmienie odpadu miało być kompletne. Zakładano, że odpady odbierane od mieszkańców zrównoważą koszty zbiórki. Mieliśmy się wreszcie dowiedzieć, co konkretnie wyrzucamy i co się
z odpadami dzieje. Miał przyjść koniec dzikich wysypisk, ale NIK ciągle stwierdza ich obecność w ponad połowie gmin, które skontrolowano. Nie lepiej jest
z sortowaniem odpadów.
- Wyzwania zaczynają się na starcie, przy kolorowych pojemnikach do sortowania. Nie zachęca do niego gminna wieść (także i u nas w Żyrardowie) o jednej śmieciarce zbierającej zawartość pojemników na różne frakcje. Branża odpadowa odpiera, że to mit, współczesne śmieciarki mają kilka osobnych zbiorników, więc nie sypią do jednego wora i nie niweczą starań segregujących (ale nie zawsze możemy to potwierdzić także u nas w mieście).
Siłą rzeczy, największe komplikacje występują w tzw. zabudowie wielolokalowej (bloki spółdzielcze, komunalne, TBS czy wspólnoty), gdzie pojemniki współdzieli ponad połowa rodaków.
Zwyczajów altankowych nie sposób nadzorować, mieszkańców rzucono na głęboką wodę, zrobiono selekcjonerami bez edukacji. Założono, że samodzielnie zorientują się, jak odróżnić plastik od papieru i jakoś z sortowania będą się wywiązywać.
Rzut oka do pierwszego lepszego kubła, nie tylko wspólnego, pozwala się przekonać, jak teoria przekłada się na praktykę. Niewiele zmieni tu perspektywa podwyższonych opłat za łamanie reguł wyrzucania. Ci, którzy się przykładają, mają naturalne powody do frustracji. Członkowie wspólnot mieszkaniowych i innych budynków wielorodzinnych dostali też pole do sąsiedzkich konfliktów.
- Od lipca 2021r. w całej Rzeczypospolitej musi ruszyć system odbioru z pięciu pojemników. Wiele gmin z oszczędności poczeka pewnie do ostatniej chwili, nie satysfakcjonują ich oferty uzyskane od firm wywożących, ale niektórzy (w tym miasto Żyrardów) już segreguje je na : zmieszane, bio, papier, szkło, tworzywa sztuczne zbierane razem z metalami i opakowaniami wielomateriałowymi. Pięć pojemników to niezbędne minimum, dające gwarancje, że uda się nam sprostać wspólnym dla całej Unii Europejskiej, przyjętym także przez Polskę, standardom recyklingu. W przyszłym roku poddana mu będzie musiała być połowa odpadów komunalnych. Później wskaźniki będą rosły, co pięć lat o 5 pkt proc. by w 2035r. dojść do poziomu 65 procent.
Przy obecnych 19 proc. nawet przyszłoroczny limit wygląda na niespełnialny. Jakąś szansą ma być selektywna zbiórka bioodpadów, w niej kryją się największe rezerwy. Odpadów kuchennych i ogrodowych mamy ok. 5 mln ton rocznie. W niektórych gminach, zwłaszcza położonych wokół dużych miast stanowią one i po 60 proc. masy wszystkich odpadów. Z jakiegoś powodu nie chcemy kompostować ich w swoich ogródkach, brakuje też zachęt np. w formie obniżonych rachunków za wywóz, wolimy więc liście grabić z trawników i pakować w plastikowe worki, niech się nim martwi kto inny. Ale wracając do odpadów biodegradowalnych z budynków wielorodzinnych, to nawet organizatorzy wywozu w Żyrardowie (gmina) nie wierzą w ich wielką przyszłość, wstawiając do altanek pojemniki 220 litrowe, obok dwu pojemników (po 1200 litrów) na odpady zmieszane, do których trafia większość odpadów biodegradowalnych.
- Najwięcej odpadów (67 proc.) oddajemy w formie zmieszanej, to ślad dawnych przyzwyczajeń. Przez lata gminy mogły dowolnie wybierać rodzaje odpadów zbieranych selektywnie, harmonogram zbiórki i jej formę. Wystawiano więc pojemniki do segregacji w miejscach publicznych, gdy od mieszkańców odbierano je np. z podziałem na suche i mokre. Odbiór niewiele kosztował, ale okazywał się koszmarem przy próbie odzyskania czegokolwiek.
W efekcie Polska jest mistrzem świata w tworzeniu instalacji do przetwarzania odpadów zmieszanych, ale z nich jesteśmy w stanie wyciągnąć ledwie 6 proc. materiałów nadających się do recyklingu, głównie metal, szkło, tworzywa sztuczne. Reszta odpadów zmieszanych rozdzielona jest na część trafiającą do procesu podobnego do kompostowania; po tzw. ustabilizowaniu, by nie były aktywne oraz nie wydzielały metanu i ląduje na składowisku.
Druga część, 40 proc. urobku instalacji zajmujących się zmieszanymi odpadami zawiera tworzywa sztuczne, papier, tekstylia i resztki bio, które okleiły się wokół nich. Taka sałatka jest zbyt łatwopalna i ma zbyt wysoką wartość energetyczną, by trafiać na wysypisko, powinna zostać przekazana do spalenia.
Jednak moce spalarni i cementowni w kraju, gdzie spala się odpady nie pokrywają zapotrzebowania a jednocześnie ten sposób likwidacji odpadów ze względu na znaczną emisję zanieczyszczeń (toksyczne pyły i żużel) nie jest w kraju rozwiązany. Także z tego powodu ze względu na ekologię Unia Europejska nie dołoży nam do powstawania spalarni.
Zostaje nam zatem ciągła edukacja i dyscyplina w procesach segregacji odpadów.
- -----------------------------
Przedstawiliśmy ocenę i przemyślenia autora, eksperta Towarzystwa na rzecz Ziemi nt. stanu działań i naszej pozycji w procesie wdrażania selektywnej zbiórki odpadów.
Na bazie przedstawionych przykładów możemy sobie uzmysłowić w którym miejscu tego procesu się znajdujemy na terenie naszego miasta i powiatu.
Zarząd ŻSM