08.12.2015r.
Z kraju
KRAJOBRAZ PO WYBORCZEJ BITWIE
Wszyscy spółdzielcy zapewnie zadają sobie pytanie, co czeka nas po ostatnich wyborach? Cztery lata temu o tej porze, nie mieliśmy raczej złudzeń. Przy władzy pozostawała Platforma Obywatelska, a w jej szeregach wszelkie możliwe „złe duchy". Nie pomogło okadzanie kadziłem, ani innymi „duchobójczymi" środkami. Czekaliśmy tylko, kiedy znów nastąpi powtórka z „reform" spółdzielczości... Na szczęście, przetrwaliśmy tę „powtórkę".
Dziś jest sytuacja trochę inna. „Uszczęśliwiacze" z Platformy, którzy przetrwali na Wiejskiej tu i tam, dziś niewiele będą mogli. Podobnie jest z ich kolegami z PiS. Natomiast część trzonu parlamentarnego PiS przeszła próbę ognia w Sejmie i na Komisji Nadzwyczajnej i chyba dostrzegła, na swoim przykładzie, że diabeł wcale nie podgrzewa kociołka w którym tkwi spółdzielczość.
Zabolała PiS polityczna wojna wytoczona przez Platformę SKOK-om. Liberałowie, kierowani chęcią szkodzenia PiS, zapomnieli, że kasy stworzyła „Solidarność" w zakładach pracy i dziś, w znacznym stopniu stanowią one zaplecze finansowe dla ubogich, lokalnych środowisk. PO spełniła natomiast życzenie banków zagranicznych i usunęła im groźnego konkurenta.
Nadal rysuje się więc linia podziału między dwoma dominującymi ugrupowaniami. Stąd, moim zdaniem, przynajmniej dziś nie grozi kolejna licytacja projektami ustaw wymierzonymi
w spółdzielnie. Nie ma w parlamencie Romana Giertycha, który - mimo poparcia PO -przegrał
z kretesem walkę o senatorstwo i nie będzie uszczęśliwiał nas swoimi wizjami. On właśnie, jako poseł VI kadencji Sejmu, rozpoczął swoim awanturniczym projektem ustawy falę antyspółdzielczych nagonek. Potencjalne projekty PO też nie mają szansy na rozwinięcie skrzydeł, bo zapewne kończyć będą swój żywot w sejmowej szufladzie. Inna upadła gwiazda, Lidia Staroń, wraz z odejściem Donalda Tuska, utraciła swoją „lotność" i odeszła z klubu PO, nie zyskując poparcia politycznego PIS, o które zabiegała. Mimo tego zdołała wejść do parlamentu, jako senator niezależny. Pędzić w nim będzie zapewne, jak wszyscy niezależni, rolę kwaszonego ogórka.
Pozostał jednak pewien dorobek i liczne zaszłości, powstałe niejako na konto przyszłej ustawy. Nadal trwać będzie parcie, może nie od początku kadencji, na zmianę statusu spółdzielczości. Bo już dziś po stronie spółdzielczej pozostały wyrwy będące skutkiem sejmowej działalności lustracyjnej. Otóż ustaje obowiązek publikacji przez spółdzielnie sprawozdań finansowych spółdzielni w „Monitorze Spółdzielczym", co spowoduje znaczny uszczerbek w kasie Krajowej Rady Spółdzielczej i może poważnie utrudnić jej pracę.
Po stronie spółdzielczej jest też sporo innych oczekiwań - poczynając od uporządkowania samej ustawy Prawo spółdzielcze i usunięcia z niej zapisów, które utrudniają przedsiębiorczość spółdzielczą. Pozostaje też kwestia ustanowienia przepisów dotyczących spółdzielni uczniowskich, Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych, naprawienia ustawy o SKOK i zajęcia stanowiska wobec ostatnich prób PO majstrowania przy ustawie o bankach spółdzielczych. Te „reformy" de facto prowadziły do upadku ważnego segmentu bankowości spółdzielczej
i czynione były na zamówienie polityczne lub zapotrzebowanie banków komercyjnych.
W ogóle potrzebne jest na nowo zdefiniowanie roli spółdzielczości w gospodarce narodowej, wobec rosnącej w siłę gospodarki globalnej, ponadnarodowej. Dziś - w Europie, ale także u nas, w Polsce - sektor gospodarki społecznej stanowi alternatywę gospodarczą i społeczną dla tych wszystkich, którzy nie znajdują swego miejsca w gospodarce rynkowej. Ale także dla rolników, rzemieślników, spółdzielczości produkcyjnej itd.
Podejmowane są próby umiejscowienia spółdzielczości w jednym z resortów, by przedstawiciel administracji państwowej w randze wiceministra mógł interweniować w sytuację sektora poprzez legislację. Brak takiej funkcji powoduje, że spieniona fala pomysłów wylewa się głównie z Sejmu, bez refleksji nad negatywnymi następstwami takich ideologicznych działań. Przy rządzie PiS istnieje pewna szansa na uregulowanie chociaż części nabrzmiałych spraw.
Inicjatywa powinna jednak wyjść ze spółdzielczości, która musi zebrać swoje dotychczasowe wnioski i projekty oraz doświadczenia z ostatniej kadencji i zwrócić się do rządzącego ugrupowania o ich uwzględnienie. Normalnemu rządowi powinno zależeć na rozwoju gospodarczym, utrzymaniu i tworzeniu nowych miejsc pracy. Reszta zależy od umiejętności negocjacyjnych..
Trzeba wrócić do starych pomysłów, jeszcze z początków polskiej transformacji, kiedy to w spółdzielniach widziano szansę na zagospodarowanie aktywności społecznej, szczególnie na obszarach objętych bezrobociem strukturalnym. Trzeba się też przyjrzeć, wraz z ekspertami rządowymi, przyczynom braku wyraźnego powodzenia spółdzielni socjalnych, grup producentów rolnych, i usunięcia barier, które blokują ich rozwój. I oczywiście o sprawie spółdzielni uczniowskich. Starszego zwłaszcza pokolenia nie należy przekonywać o znaczeniu takich spółdzielni w kształtowaniu aktywności ekonomicznej młodych ludzi. Ideologiczne spojrzenie na problem przez Platformę oraz jej współpracowników z PSL stanowiło barierę
w lepszym przygotowaniu uczniów szkół średnich do życia. Spółdzielnie szkolne wypełniają luki w systemie polskiej edukacji.
Dostrzegam również szansę na nawiązanie nowej współpracy z parlamentarzystami PO. Klub ten, bez Lidii Staroń, zachował rozsądek i niemal od roku przed końcem kadencji zrezygnował
z popierania awanturnictwa gospodarczego i politycznego. Wielu posłów w rozmowach wyrażało swoje poparcie dla spółdzielni. Można dziś ten proces podtrzymać a nawet wzmocnić.
W sumie, mamy przed sobą pewien okres spokoju, który pozwoli nam odetchnąć i spokojniej pracować. Wykorzystajmy go na zmiany na korzyść naszego sektora.
Mieczysław Wodzicki
---------------------------------------------
Środowisko spółdzielcze z zadowoleniem przyjęło fakt że Rząd uwzględnił, choć nie w pełni, postulaty i oczekiwania spółdzielczości mieszkaniowej, tworząc nowy organ administracji rządowej- Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Budzi to nasze wielkie nadzieje. Wszak to ruch spółdzielczy zabiegał o powołanie odrębnego Ministerstwa budownictwa i mieszkalnictwa. Liczymy, że szybkie uchwalenie ustawy o działach administracji rządowej pozwoli określić cele i zadania nowego resortu w obszarze spraw budownictwa mieszkaniowego.
Na stanowisko Ministra Infrastruktury i Budownictwa został powołany Andrzej Adamczyk, który w pracach Sejmowej Komisji Infrastruktury zajmował się interesującą nas problematyką. Był przy tym bezkompromisowy i zawsze wykazywał pełne zrozumienie dla spraw, które wydawały się nierozwiązywalne.
Z ostatnich informacji wynika, że nowy minister nadał dużą rangę problemom mieszkalnictwa powołując osobę odpowiadającą w Ministerstwie za ten obszar resortu i to
w randze Wiceministra – pana Kazimierza Smolińskiego, członka Komisji Infrastruktury
w poprzednim parlamencie.
To ważna decyzja, dla spraw mieszkalnictwa. Wysoka ranga urzędu podniesie prestiż spraw nas interesujących. Oczywiście nie chodzi nam tylko o sam prestiż – kluczowe są dla nas sprawy merytoryczne, bo znaczna część społeczeństwa czeka na przystępne dla jej możliwości finansowych mieszkania.
Nowy wiceminister, w Radiu Gdańsk, zapowiedział, że chce obniżenia kosztów wynajmu mieszkań oraz wprowadzenia systemu oszczędzania na mieszkanie. Za oszczędzanie będzie się dostawało premię od państwa – stwierdził na antenie.
Materiał zebrał M. Rusinowski
Ps. Mieczysław Wodzicki jest redaktorem naczelnym „Kuriera Spółdzielczego”