03.11.2015
Budownictwo spółdzielcze na poziomie lat 40.
POLSKA TYLKO DLA BOGATYCH ?
Wbrew optymistycznym informacjom niektórych mediów (zwłaszcza „Gazety Wyborczej”) sytuacja mieszkaniowa polskich rodzin ulega stałemu pogorszeniu.
Po 8-u miesiącach br nastąpił spadek ilości oddanych mieszkań o 1,1 proc. - do 87.872
i tendencja ta utrzymuje się już od 4 lat. Jedynie inwestorzy indywidualni zanotowali wzrost oddanych mieszkań o 4,4%. Efekty w budownictwie deweloperów spadły w tym samym czasie aż o 2,4%.
Spółdzielnie mieszkaniowe oddały prawie 50,5 proc. mniej mieszkań niż
w analogicznym okresie ubiegłego roku, co było najgorszym wynikiem nie tylko w ostatnim
25-leciu, ale od początku istnienia tej formy budownictwa.
Pozostali inwestorzy (budownictwo komunalne, socjalne, zakładowe i społeczne czynszowe) oddali za 8 miesięcy 1573 mieszkań (o 44 proc. mniej i też najmniej od 25 lat). Warto dodać, że łącznie deweloperzy i inwestorzy indywidualni oddali w tym okresie, ponad 85 tys. mieszkań, co stanowi 97,4 proc. ogółem oddanych mieszkań.
Bogaci zatem mają się dobrze. Potwierdzają się badania NIK, które świadczą, że mieszkań dla rodzin mniej zamożnych więcej ubywa niż przybywa.
Patrząc na to, co się dzieje w sferze mieszkaniowej, można dojść do przekonania, że Polska - pod dogorywającymi rządami PO - stała się krajem dla bogatych. Z tą tezą współbrzmią decyzje rządu o zgodzie na „import" uciekinierów z krajów arabskich, „bo potrzebna nam siła robocza", skoro nasi uciekają na Zachód. Im - to w domyśle - nie potrzebne będą mieszkania, bo zamieszkają w slumsach lub pod namiotami...
Niektórzy Czytelnicy pamiętają zapewne, że kiedyś w tym kraju mieszkanie było elementarnym dobrem. Dlatego w 1978 r. wybudowano prawie 300 tys. mieszkań -
w większości w formie spółdzielczej, a w ostatnim roku żywota komuny jeszcze ponad
180 tys. mieszkań na potrzeby powszechnej kolejki, czyli dla rodzin słabiej sytuowanych, było ponad 70 proc. Dziś nawet marzyć o tym nie można.
Ten dorobek jest systematycznie niszczony. Znów przypomnę, że specustawą z 1990 r. zniszczono spółdzielczość handlową i spółdzielczość pracy, by przekazać lokale i rynek indywidualnym przedsiębiorcom. Po tym zabrano się za demontaż spółdzielczości mieszkaniowej, bo kolejna grupa elektoratu PO i jej poprzednich wcieleń (Kongres
Liberalno-Demokratyczny, Unia Wolności, AWS) oraz funduszy inwestycyjnych, zażądała rządowego „wejścia w budownictwo". Stąd, wykorzystując machinę rządową, zlikwidowano spółdzielczą formę mieszkań lokatorskich – przeznaczonych dla ludzi mniej zamożnych - oraz własnościowych mieszkań spółdzielczych, pozostawiając de facto tylko mieszkania
z wydzieloną własnością. Mieszkańcy nowobudowanych mieszkań muszą obowiązkowo utworzyć wspólnotę. Kolejna, na szczęście nieudana próba ubezwłasnowolnienia spółdzielni, miała miejsce na forum Komisji Nadzwyczajnej. Dramatem jest, że oznacza to kończenie budownictwa przeznaczonego dla przeciętnej polskiej rodziny.
Tym faktem, niestety, nie przejmuje się żaden z polityków koalicji rządowej. Gwałtownie więdnie także budownictwo komunalne i socjalne. Stąd, nie widząc dla siebie przyszłości, najbardziej aktywna część Polaków wybiera emigrację. Według ostatnich szacunków GUS, aż 2 mln osób chce wybrać taki wariant.
Tylko zmiana podejścia i wniesienie do programów rządowych działań pro-spółdzielczych może odwrócić ten trend i spowodować, że „milcząca" część społeczeństwa zacznie widzieć w Polsce kraj, w którym warto żyć.
Mieczysław Wodzicki
Ps. Autor jest redaktorem naczelnym „Kuriera Spółdzielczego”.